31 grudnia

Podsumowanie roku 2016 | kosmetyczne odkrycia roku, pierwsze hybrydy, książki, postanowienia

Podsumowanie roku 2016 | kosmetyczne odkrycia roku, pierwsze hybrydy, książki, postanowienia

31 grudnia

Podsumowanie roku 2016 | kosmetyczne odkrycia roku, pierwsze hybrydy, książki, postanowienia


Czy Wam też rok 2016 zleciał tak szybko? Jeżeli miałabym określić mój prywatny rok jednym słowem powiedziałabym, że był całkiem dobry. Jednak patrząc na rok blogowania muszę przyznać, że jestem średnio zadowolona. Cieszę się ze zmiany wyglądu bloga, który teraz zdecydowanie bardziej mnie motywuje i cieszy jak na niego patrzę. Niestety częstotliwość dodawania postów pozostawia wiele do życzenia, ale no cóż, nie można mieć wszystkiego :)

Kosmetyczne odkrycia roku


Pierwszym kosmetykiem, który mi wpadł do głowy to zdecydowanie płyn micelarny Biały Jeleń. Jest odkryciem tego roku numer 1 i pozostanie ze mną na długo. Jest delikatny i skutecznie zmywa makijaż, a więcej o nim poczytacie TUTAJ.


Kolejne kosmetyczne odkrycie tego roku to balsam do ust HURRAW!, który jest w pełni organiczny i nie jest testowany na zwierzętach. Ma bardzo dobre właściwości ochronne i nawilżające. Kupno tego balsamu zachęciło mnie do spróbowania innych wersji. Więcej o nim TUTAJ

Pierwsze hybrydy



W tym roku zaczęłam moją przygodę z hybrydami, która nadal szczęśliwie trwa. Moja kolekcja hybryd powoli się rozrasta, ale na początku kombinowałam i łączyłam zwykłe kolory lakierów z lakierami hybrydowymi. TU możecie zobaczyć moje pierwsze hybrydy, a TU hybrydy ze zwykłych lakierów.

Książki


Na początku roku 2016 postanowiłam sobie, że przeczytam więcej książek niż w poprzednim ( w 2015 przeczytałam 3 książki, więc bardzo słabo). Spisałam sobie 15 tytułów, które chciałabym przeczytać, ale finalnie udało mi się przeczytać z tej listy tylko 7 pozycji. A były to:
- Hopeless Colleen Hoover
Truskawkowe Pole Jordi Sierra i Fabra
- Zostań, jeśli kochasz Gayle Forman
- Dziewczyna z Pociągu Paula Hawkins
- Niezgodna, Zbuntowana, Wierna Veronica Roth

Mam na swojej półce nieprzeczytane jeszcze: Nerve Jeanne Ryan, Florystkę Katarzyny Bondy oraz Worek kości Stephena Kinga, które z pewnością przeczytam w nadchodzącym roku. 


Postanowienia


Jeżeli chodzi o postanowienia z 2016 to na bieżąco robiłam sobie listę małych marzeń, które chcę zrealizować. Najważniejszym z nich w tym roku zdecydowanie było zdanie egzaminu na prawo jazdy i jestem bardzo z tego powodu szczęśliwa, że udało mi sie wszystko zdać. Mam nadzieję, że matura w tym roku pójdzie mi tak samo gładko :P Pracowałam w wakacje w swojej pierwszej pracy, spróbowałam chodzić na siłownie po czym niestety okazało się, że to chyba nie dla mnie, ale przynajmniej spróbowałam. No i w końcu się przełamałam i zaczęłam pływać. Za każdym razem, gdy jestem na basenie przepływam coraz więcej basenów z czego niezmiernie się cieszę. 

Nowe postanowienia na 2017 rok mam cztery:
- zdać maturę na zadowalającym mnie poziomie
- wyjechać za granicę na wakacje
- kupić nowy telefon
- przeczytać przynajmniej tyle samo książek co w 2016 roku


A Wy stawiacie sobie jakieś cele na nadchodzący rok? 
Wszystkiego dobrego w 2017 roku :)

05 grudnia

HURRAW! Migdałowy, wegański, cudowny balsam do ust

HURRAW! Migdałowy, wegański, cudowny balsam do ust

05 grudnia

HURRAW! Migdałowy, wegański, cudowny balsam do ust


Teraz coraz częściej decydujemy się i inwestujemy w kosmetyki naturalne lub najbardziej do nich zbliżone. Zależy nam na jak największej ilości naturalnych składników w kosmetykach, bo i nasza świadomość na temat szkodliwości niektórych substancji jest większa i słusznie. Kosmetyki napchane tanimi i szkodliwymi substancjami powoli odchodzą do lamusa a "modne" są teraz te bardziej organiczne i zdrowsze dla naszej skóry. Dzisiaj chciałabym napisać Wam o pomadce, którą odkryłam przypadkiem, a skład ma świetny i działanie również niczego sobie. 


Prunus amygdalus dulcis (sweet almond) oil, ‡Euphorbia cerifera (candelilla) wax, *Cocos nucifera (coconut) oil, *Simmondsia chinensis (jojoba) seed oil, *Theobroma cacao (cocoa) seed butter, *Ricinus communis (castor) seed oil, Olea europaea (olive) fruit oil, organic flavors, Tocopherols (vitamin e) 

*organic & cold pressed ‡wildcrafted 


Prunus amygdalus dulcis (sweet almond) oil - olej ze słodkich migdałów; zmiękcza, wzmacnia barierę lipidową
Cocos nucifera (coconut) oil - olej kokosowy; zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody, zmiękcza i wygładza skórę
Simmondsia chinensis (jojoba) seed oil - olej jojoba; przyspiesza regenerację naskórka, działa nawilżająco i kojąco, łagodzi stany zapalne
Theobroma cacao (cocoa) seed butter - masło kakaowe; nawilża wygładza, zwalcza wolne rodniki 
Olea europaea (olive) fruit oil - oliwa z oliwek; odżywia skore i pozostawia na niej film ochronny

Jak widzicie skład jest krótki, ale treściwy. Uwielbiam takie produkty, bo wiem, że nie nakładam na siebie byle czego. Składniki są zbierane z organicznych farm, tłoczone na zimno oraz nie są testowane na zwierzętach co jest dla mnie podwójnym plusem. 


Pomadka nie jest klejąca, nie pachnie zbyt mocno, ma delikatny zapach migdałów, daje lekki błysk na ustach. Ma całkiem poręczne opakowanie z zatyczką, która dobrze się zamyka, więc żadne paprochy nie dostają się do środka. Pomadka odkręca się bez problemów, ale nie odkręca się w torebce czy w kieszeni. Jeżeli chodzi o działanie to fajnie chroni usta na zimnie, są nawilżone, balsam nie wysycha szybko. Używam go codziennie w ciągu dnia i na to jest super, natomiast nocą potrzebuję większego nawilżenia. Myślę, że latem będzie idealny, jednak jestem z niego bardzo zadowolona i polecam wypróbowania tego pachnącego balsamu. 

Hurraw! ma sporo różnych i unikatowych zapachów do wyboru. Można je kupić między innymi na cocolita.pl za ok. 20 zł. Ja mam ochotę wyprobować jeszcze wersję moon - bogatszą na noc oraz czereśniową. 

Słyszałyście o HURRAW! ? 

Wykorzystywałam materiały ze strony www.hurrawbalm.com





24 października

Przepiękne perfumy kwiatowe od Oriflame | kwiat wiśni i biały bez

Przepiękne perfumy kwiatowe od Oriflame | kwiat wiśni i biały bez

24 października

Przepiękne perfumy kwiatowe od Oriflame | kwiat wiśni i biały bez


Która z Was już tęskni za słonecznymi i ciepłymi dniami? Bo ja już tęsknie od połowy września i tak jest co roku. Pochmurne dni wywołują u mnie totalnego lenia. Chyba nic nie zastąpi mi słońca, ale niektóre rzeczy jak np. perfumy, mogą pomóc przetrwać te ciężkie dni przypominając zapach wiosny, kwiatów i właśnie słońca.


Innocent white lilac to woda toaletowa pachnąca dokładnie tak jak kwitnący bez. Cudny, pudrowo-kwiatowy zapach jest oryginalny i zwracający na siebie uwagę. Pojawia się aromat zielonych liści, akord heliotropu oraz nuty drzewne. A wszystko oczywiście podkreślone sercem kwiatów bzu. Jeżeli chodzi o trwałość to określam ją jako dobrą. Perfuma w regularnej cenie kosztuje 79,90 zł za 50 ml, a więc całkiem przystępna cena moim zdaniem. Tak w ogóle to mega mi się podobają te buteleczki, pięknie się prezentują, prawda?


Delicate cherry blossom to zdecydowanie mój faworyt. Bardziej przypadły mi do gustu te perfumy niż te wyżej. A to dlatego, że kocham delikatne i słodkie zapachy, a on własnie taki jest. Nie za słodki, (ale jednak czuć tę słodycz) delikatny i świeży. Nuta słodkich migdałów oraz drzewa cedrowego razem z dominującym akordem kwiatów wiśni tworzą przepiękny wiosenny zapach. Trwałość jest moim zdaniem średnia, cena to 79,90 zł za 50 ml.


Tak szczerze, to na tę porę roku idealnie pasuje dla mnie pierwszy zapach, a drugi bardziej by mi pasował jednak na te słoneczne i wiosenne dni. Jednak i dzisiaj spisuje się świetnie, bo potrafi poprawić mi humor. Myślę, że wiosną wrócę do zapachu kwiatów wiśni. 

Zapraszam również do przeczytania ostatniego postu i do wypełnienia ankiety, która bardzo mi pomoże :) KLIK

A Wy jakich perfum używacie jesienią?

11 października

Najlepszy płyn micelarny jaki miałam + ankieta

Najlepszy płyn micelarny jaki miałam + ankieta

11 października

Najlepszy płyn micelarny jaki miałam + ankieta


Odkąd tylko pamiętam do zmywania makijażu używałam płynów micelarnych. Próbowałam oczywiście używać mleczek czy płynów dwufazowych, jednak płyny micelarne zostały moją miłością od pierwszego użycia. Najchętniej używanym produktem przeze mnie był płyn z biedronki w wersji niebieskiej. Niestety ostatnio zmienili opakowanie jak i formułę, która już nie jest tak fantastyczna jak dla mnie, bo po użyciu piekły mnie oczy. Musiałam go wywalić i szukać nowego ulubieńca. Na szczęście trafiłam na niego za pierwszym razem.


Biały Jeleń to firma znana chyba każdemu. Zasłynęła z szarych mydeł w kostce, które były odpowiednie przede wszystkim dla alergików. Każda firma powinna się rozwijać i wprowadzać na rynek produkty nowsze i odpowiadające dzisiejszym potrzebom. I tak zrobili. Rozszerzyli swój asortyment o szampony, mydła w płynie, odżywki do włosów, żele do mycia twarzy, a nawet o linię dedykowaną mężczyznom. 

Dzisiejszy bohater tego tekstu jest do skóry wrażliwej o pH zgodnym z pH łez oraz zapewnia "ekstremalne nawilżenie". Jak zapewnia producent:
 -usuwa nawet wodoodporny makijaż, nie powodując szczypania ani łzawienia oczu
-Odpowiedni dla osób noszących szkła kontaktowe
-Posiada badania okulistyczne
-Przebadany dermatologicznie wśrod osób z alergiami skórnymi oraz w kierunku atopii (AZS)
-Nie zawiera: alergenów, parabenów, silikonów, barwników i alkoholu




Co do moich odczuć to już wiecie, że jestem nim zachwycona, ale właściwie dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że bez wysiłku zmywa KAŻDY makijaż, nie trzeba trzeć oczu ani twarzy, aby się go pozbyć. Faktycznie ma działanie nawilżające, nie czuję żadnego ściągnięcia skóry po używaniu go. Ma przepiękny, delikatny zapach, który utrzymuje się na skórze przez jakiś czas. Jest całkiem wydajny, 175 ml wystarcza mi mniej więcej na 1/1,5 miesiąca (nakładanie podkładu nie należy do mojego codziennego makijażu). Butelka jest solidna, ale nie jest zbyt twarda. Otwarcie typu press ułatwia aplikowanie płynu na waciki i dzięki niemu nie wylewa się nam go za dużo. Jestem bardzo zadowolona z tego płynu, na pewno kupię kolejna butelkę i polecam zwłaszcza wrażliwcom :)

Znacie produkty Biały Jeleń? 




Teraz czas na małą ankietę! Już od dawna myślałam o wprowadzeniu zakładki o modzie, ale nie jestem przekonana do tego pomysłu. Chciałabym, aby każda osoba czytająca ten post poświęciła mniej niż minutę na odpowiedź na jedno pytanie. Ułatwi mi to pisanie postów i po prostu będę wiedziała o czym lubicie czytać. Z góry bardzo dziękuję osobom, które odpowiedzą na te pytanie - bardzo mi pomożecie :)


31 sierpnia

Wibo Secret Duo Color róż i bronzer - duet idealny?

Wibo Secret Duo Color róż i bronzer - duet idealny?

31 sierpnia

Wibo Secret Duo Color róż i bronzer - duet idealny?


Produkt ten kupiłam za niecałe 10 zł na promocji w Rossmannie w sumie przez przypadek. Chciałam kupić inny bronzer (myślałam nad czekoladowym z Bourjois), ale był taki tłok w sklepie, że nie dało się w ogóle przebić po jakikolwiek produkt, bo zaraz dostawałam z łokcia w żebra. Jako że wcześniej nie miałam żadnego bronzera to nowy nie musiał być jakiś bardzo porządny, ale zależało mi na tym, aby łatwo się nim malowało i żeby nie robił plam. Sięgnęłam po ten z Wibo (kolor nr 2), bo jako jeden z nielicznych miał ciemniejszy odcień bronzera i nie był pomarańczowy. 


Na zdjęciu powyżej przedstawiony jest rysunek sposobu aplikacji różu i bronzera. O ile miejsca bronzera na twarzy się zgadzają to ja się pytam od kiedy nakłada się róż na środek czoła? Serio? Jak już ochłonęłam po zobaczeniu tego obrazka, pomyślałam, że może na skórze nie będzie wyglądał jak typowy róż. Postanowiłam spróbować i nałożyłam go tak jak jest w propozycji. O ludzie, jakbym zobaczyła kogoś z taką różową plamą na czole to bym chyba padła ze śmiechu. Zdecydowanie nie nadaje się on na czoło. Ale na policzkach wygląda już zdecydowanie lepiej. Wystarczy jego mała ilość na pędzlu, aby uzyskać zadowalający efekt. Preferuję bardziej brzoskwiniowe, cieplejsze tony różu, a ten jest całkiem jasny i ma w sobie drobinki, których nie lubię, wiec przede wszystkim dlatego go nie używałam. Jednak moja mama, która ma jaśniejszy odcień skóry jest całkiem zadowolona z używania go.


Jeżeli chodzi o bronzer to jestem z niego bardziej zadowolona niż z drugiej połowy produktu. Jest całkowicie matowy czego chciałam od początku poszukiwań. Nie jest pomarańczowy i idealnie pasuje do ciemniejszej karnacji jak i do jasnej. Nie robi plam i też nie trzeba go dużo nakładać na pędzel, aby było widać efekt. Bronzer jest całkiem trwały jak na produkt z niższej półki cenowej. Nie zauważyłam, żeby się osypywał co niestety ma miejsce przy aplikacji różu.

Pudełko jest ze średniej jakości plastiku, ale jak na razie nic mi się nie rozwaliło. Jednak myślę, że to tylko kwestia czasu jak oberwie się przykrywka lub wypadnie środek pudełka. Połączenie dwóch różnych kolorów i produktów w jeden (nieprzedzielony żadnym plastikiem) może być lekko uciążliwe, ale produkt jest na tyle duży, że przy uważnej aplikacji nie nabierzemy dwóch na raz. Uważam, że jeśli jeszcze nie znalazłyście swojego ulubionego różu czy bronzera to warto go wypróbować, zwłaszcza na początku swojej przygody z makijażem.

21 sierpnia

Błyszczyk do ust PUPACAT 002

Błyszczyk do ust PUPACAT 002

21 sierpnia

Błyszczyk do ust PUPACAT 002


Słodki ten kotek, prawda? Zdecydowanie przyciąga uwagę na półkach sklepowych i nie tylko. Kotka dostałam na urodziny od siostry i bardzo się ucieszyłam, bo sama już wcześniej chciałam go sobie kupić. Bardzo mnie ciekawiło czy jego działanie i wygląd na ustach równa się z wyglądem pudełeczka. 


Produkt nie zawiera żadnego aplikatora, więc musimy za każdym razem nakładać go palcem lub własnym pędzelkiem. Ale czy będziemy nosić ze sobą pędzelek do nakładania błyszczyka? Zanurzając palec w błyszczyku musimy nieźle się namęczyć żeby wydobyć odpowiednią ilość produktu, ponieważ jest on gęsty i zbity. To również przekłada się na wygodę noszenia, bo na ustach produkt lekko się klei, a nadmiar zbiera się w miejscach, w których nie powinien. Fajnie, że chociaż mamy lusterko w tej paletce, bo przy używaniu czerwonego koloru łatwo można wyjechać poza obrys ust i narobić sobie krzywdy wyglądając jak Joker. 

Kolory są bardzo ładne, delikatnie podkreślają każdą urodę i dodają blasku do każdego makijażu. Nie zawierają świecących się drobinek co dla mnie jest dużym plusem. Natomiast bardzo szybko znikają z ust, po prostu wyparowują, nie ma ich po jakiejś godzinie lub dwóch od nałożenia. Zaznaczę, że w tym czasie nic nie jadłam ani nie piłam. Pudełko natomiast jest w porządku - otwiera się i zamyka bez zarzutu. 


Błyszczyki bardzo przyjemnie i delikatnie pachną, ale nie potrafię opisać co mi ten zapach przypomina. Wracając do aplikacji palcami i do gęstej formuły. Do produktu lubią przyklejać się rożne brudy (starałam się to złapać na ostatnim zdjęciu). Nie dość, że wygląda to nieestetycznie to jeszcze nie jest higieniczne. Myślę, że ten uroczy kotek byłby idealnym prezentem dla małej księżniczki, bo krzywdy jej na pewno nie zrobi. Mimo wszystko jestem zadowolona, że mogłam wypróbować ten produkt, bo już dawno chciałam go mieć. 


Miałyście okazję go wypróbować? 

15 sierpnia

Hybrydy ze zwykłych lakierów Rimmel i Golden Rose

Hybrydy ze zwykłych lakierów Rimmel i Golden Rose

15 sierpnia

Hybrydy ze zwykłych lakierów Rimmel i Golden Rose


                           

Niedawno odkryłam idealny sposób na hybrydy nie płacąc za nie dużo. Jeśli zaczynamy przygodę z hybrydami i niekoniecznie mamy wystarczająco dużo funduszy na top, bazę i kilka kolorów możemy kupić tylko dwa pierwsze i stworzyć własne hybrydy z pomocą zwykłych kolorowych lakierów. Podchodziłam do tego sceptycznie, bo nie wiedziałam czy dobrze się ze sobą połączą i jak będzie z ich trwałością. 

Sposób wykonania takich hybryd jest prosty. Na folię nakładam dwie krople lakieru standardowego kolorowego oraz jedną kroplę topu hybrydowego. Potrzebny jest również oddzielny pędzelek, którego nie będziemy już używać do innego lakieru. Mieszankę nakładamy normalnie cienkimi warstwami, utrwalamy a na koniec nakładamy sam top. Wszystko jest tak samo jak w tradycyjnej hybrydzie oprócz mieszania lakierów. 

A co z trwałością? Ten łączony manicure jest tak samo trwały jak wykonany samymi hybrydami. Na ostatnim zdjęciu hybrydy są pokazane od razu po zrobieniu, a na pierwszym zdjęciu hybrydy mają 2,5 tygodnia i nie ma żadnych ubytków ani żadnych odprysków. 

                            

Bardzo się cieszę, że odkryłam taki sposób, bo to pozwoliło mi zaoszczędzić na lakierach na początku. Teraz stopniowo moja kolekcja hybryd rośnie, ale i tak czasami decyduje się zrobić hybrydę mieszaną.

Może Wy też próbowałyście tego sposobu? Jak u Was się sprawdził? 

29 lipca

Nawilżająca maska do włosów Natur Vital z aloesem

Nawilżająca maska do włosów Natur Vital z aloesem

29 lipca

Nawilżająca maska do włosów Natur Vital z aloesem


Wiele z Nas zwraca teraz uwagę na to co zawierają nasze kosmetyki. Najlepiej jakby nie zawierały sztucznych składników, a zawartość tych naturalnych była jak największa. Maska, która jest bohaterem dzisiejszego postu zawiera składniki, które w 96% są naturalnego pochodzenia. Przed używaniem tej maski zastanawiałam się czy okaże się ona lepsza niż Biovax, który zawsze się u mnie sprawdzał. 


Maska ta ma bardzo intensywny zapach aloesu, który do końca mi nie pasował. Jest bardzo gęsta przez co jest również wydajna. Według producenta produkt ten ma sprawić, że nasze włosy zyskają połysk oraz zdrowy wygląd. Mają być również odbudowane i nawilżone. Po kilku użyciach zauważyłam, że włosy były zdecydowanie bardziej nawilżone i silne jednak nie miały połysku. Włosy staja się sypkie, miękkie w dotyku, lekkie. Produkt ma dobry i krótki skład, który możecie przeczytać na dole.


Opakowanie trochę nie spełniło swojej funkcji, ponieważ wieczko, które miało się otwierać do góry, robiło to bardzo opornie. Trzeba było więc odkręcać je jak większość masek. Odkręcanie nie jest dla mnie uciążliwe, ale jeśli opakowanie zawiera inny typ zamknięcia to fajnie by było jakby działało bez zarzutów. Cena za 300 ml to około 20 zł. Sama nie wiem czy bym sięgnęła ponownie po ten produkt, bo za tę cenę mogę kupić maskę, która oprócz nawilżenia dodałaby moim włosom odrobinę blasku, ale jestem z niej nawet zadowolona.


11 lipca

Victoria's Secret mgiełka Love Spell

Victoria's Secret mgiełka Love Spell

11 lipca

Victoria's Secret mgiełka Love Spell


Mgiełka od Victoria's Secret marzyła mi się już od dawna. Uwielbiam zapachy i czytam większość postów o nich. Przeczytałam również ten post i moja chęć kupienia ich powróciła. Tym razem nie mogłam przejść obojętnie obok mgiełek, które kosztują ok 30/40 zł na http://www.perfumy-perfumeria.pl/ . Wszystkie mnie kusiły bardzo, ale w końcu trzeba było się na jakąś zdecydować. Na początku oprócz tej chciałam kupić jeszcze Mango Temptation (z poprzednich postów możecie się dowiedzieć, że kocham mango), ale wcześniej nie miałam żadnego produktu z VS, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Ale teraz już jestem pewna, że następnym razem kupię jeszcze jakiś zapach.


Love Spell to zapach, w którym przeważnie czuć brzoskwinię, jest słodki, ale nie jest to zwyczajna słodycz. Ma ona w sobie coś, czego nie potrafię niestety opisać, ale ta mgiełka jest niepowtarzalna i piękna. Zapach jest typowy na lato, lekki i przyjemny. Opakowanie wraz z atomizerem są solidnie wykonane i wygodnie się go używa, a rurka poprowadzona do samego dna daje nam gwarancję, że ani trochę produktu się nie zmarnuje. Jej trwałość jest całkiem dobra, bo utrzymuje się na skórze i ubraniach kilka godzin, co było miłą niespodzianką. W składzie znajduje się również ekstrakt z rumianku i aloesu, więc nie było żadnych podrażnień na mojej skórze, które czasami mi się zdarzały od takich produktów. 

Co do wcześniej wspomnianego sklepu to jak najbardziej Wam go polecam. Dostałam kilka maili z aktualną informacją o mojej paczce. Zamówienie zostało szybko wysłane i w sumie trochę się zdziwiłam, że tak szybko dotarła. Nie było żadnych problemów z zapłatą ani z innymi czynnościami.


Ja jestem zachwycona swoją mgiełką. A Wy miałyście jakąś z VS? 

21 czerwca

Nowy wygląd bloga Lightside!

Nowy wygląd bloga Lightside!

21 czerwca

Nowy wygląd bloga Lightside!


Hej moi drodzy! Nowy wygląd bloga i stare zasady działania. Mam zamiar prowadzić blog w bardzo prosty i przejrzysty sposób. Pragnę, by było wszystko uporządkowane i gotowe dla każdego czytelnika. W prawdzie szata graficzna nie osiągnęła efektu końcowego, bo jest plan wprowadzić większe lub mniejsze zmiany, ale w niedalekiej przyszłości (dosłownie liczone w dniach) będą dodatkowe efekty. Chętnie przeczytam Wasze uwagi. Szczególnie zwróćcie uwagę na czcionkę i czytelność. Bawcie się dobrze, papa!







20 czerwca

Mini recenzje #1

Mini recenzje #1

20 czerwca

Mini recenzje #1


Od pewnego czasu zauważyłam, że jest wiele kosmetyków, które zużyłam i chciałabym je wam zrecenzować, ale nie mam za wiele do napisania na ich temat bez względu na to czy są dobre czy nie. Dlatego postanowiłam, że zacznę pisać "mini recenzje", które pokrótce przedstawią wam kilka produktów w jednym poście :)


1. ISANA MED MLECZKO DO CIAŁA



Kupiłam to mleczko, ponieważ wcześniejsze produkty Isany, które miałam okazały się bardzo dobre. Jednak ten produkt nie spodobał mi się tak jak reszta. Opakowanie jest średnio wygodne i niezbyt solidne. Zamknięcie trudno się otwiera i zakrętka często rusza się przy otwieraniu co również lekko utrudnia otwarcie. Konsystencja jest taka jaka powinna być w mleczku. Produkt wchłania się całkiem szybko chociaż znam lepsze mleczka pod tym względem. Zapach nie przypadł mi do gustu, bo jest lekko apteczny, nieprzyjemny. Zdecydowanie wolę produkty, które umilają nam czas zapachem w trakcie i po kąpieli. Ja niestety już po niego nie sięgnę ze względu na ten zapach i denerwujące opakowanie.


2. ORIFLAME OLEJEK DO PAZNOKCI



Najlepszy olejek jaki miałam okazję używać. Jest bardzo wydajny, ma wygodny pędzelek i szczelne zamknięcie. Świetnie nawilża płytkę paznokcia oraz skórki. Nie jest mocno tłusty. Spokojnie można robić coś na komputerze czy pisać na kartce. Cena bez promocji to ok. 23 zł jednak na promocji można kupić ja za dobrą cenę: 14,99 zł
Skład:
PRUNUS AMYGDALUS DULCIS OIL, CYPERUS ESCULENTUS ROOT OIL, HELIANTHUS ANNUUS SEED OIL, TOCOPHERYL ACETATE, GLYCERYL LINOLEATE, PARFUM, RUBUS CHAMAEMORUS SEED OIL, RUBUS IDAEUS SEED OIL, VACCINIUM MACROCARPON SEED OIL, TOCOPHEROL, GLYCERYL LINOLENATE, ECHINACEA PURPUREA ROOT EXTRACT, PANAX GINSENG ROOT EXTRACT, CAROTENOIDS, OLEA EUROPAEA LEAF EXTRACT, ROSMARINUS OFFICINALIS LEAF EXTRACT, ASCORBYL PALMITATE



3. POMADKA DO UST EVELINE EXTRA SOFTBIO



Mam trochę kosmetyków do ust i rzadko zużywam je do końca. Jednak tą pomadkę zużyłam całkiem szybko, chyba z tego względu, że nie jest wydajna. Używało mi się jej przyjemnie, chociaż czasami potrafiła zbierać się w kącikach ust. Zapach ma bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny. Zdecydowanie plus należy się za SPF20, którego często wypatruje w kosmetykach. Jednak ten produkt nie przebił moich dotychczasowych ulubieńców. Był w porządku, ale bez rewelacji, więc pewnie już go nie kupię.



4. KOREKTOR BELL MULTI MINERAL



Dziewczyny, w końcu znalazłam korektor, który na prawdę zakrywa moje cienie pod oczami na długo! Nie dość, że ukrywa to, za czym u siebie nie przepadam (na kilka dobrych godzin) to jeszcze napina i rozświetla skórę tak jak producent nas zapewnia. Dodatkowo kosztuje on ok. 7/8 zł i można kupić go w Biedronce, czyli większego problemu z dostępnością raczej nie ma. Niestety czasami pojawia się chwilowe pieczenie tuż po nałożeniu. Szkoda, bo na prawdę długo szukałam takiego korektora. Nie wiem od czego jest to zależne i dlatego nie jestem pewna czy kupie go ponownie. 

13 maja

Pachnący zestaw Sephora kokos i mango

Pachnący zestaw Sephora kokos i mango

13 maja

Pachnący zestaw Sephora kokos i mango


Kto nie lubi pięknych zapachów? Chyba wszystkie lubimy jak czujemy coś pięknego podczas kąpieli, jak leżymy w łóżku lub gdy idziemy na spotkanie ze znajomymi. Dzięki tym kosmetykom mogłam na prawdę czuć się świetnie i tak też pachnieć. 


Żel do mycia ciała oraz płyn do kąpieli jest na wpół kremowy i pół żelowy o białym kolorze. Nie pieni się zbyt dobrze, ale na wydajność nie mogę narzekać. Opakowanie jest urocze, prawda? Tylko, że trochę kiepsko trzyma się je w dłoni zwłaszcza w kąpieli. Jednak najbardziej obawiałam się tego, że produkt będzie mnie uczulał jak w sumie większość płynów. Na szczęście nie miałam żadnego pieczenia, swędzenia czy czerwonej skóry. Nie wspomniałam jeszcze o pięknym oczywiście kokosowym zapachu, który ani trochę nie jest sztuczny, a wręcz bardzo przypomina mi naturalny ale delikatny kokos. 
Cena: 39 zł



Mydło do rąk jest równie przyjemne jak żel. Ma podobną konsystencję i fantastyczny zapach. Mydło jak mydło ale też fajnie, delikatnie nawilża dłonie co niestety nie każde mydło może zapewnić. Opakowanie bardzo mi się podoba, moim zdaniem pasuje do każdego wystroju łazienki. Po wykorzystaniu kokosowego mydła można do środka wlać inne i nie będzie to widoczne dzięki białemu, nieprzezroczystemu opakowaniu. 
Cena: 19 zł


A teraz najlepsze - perfumy o zapachu mango. Nawet nie wyobrażacie sobie jak to niesamowicie, oryginalnie i niezwykle pachnie. Nie sądziłam, że aż tak przepadnę. Teraz są to moje ulubione perfumy, którymi pachnę prawie codziennie. Zapach utrzymuje się na prawdę długo, a opakowanie jest solidnie wykonane. Miałam już trzy opakowania i na pewno nie były one ostatnie. Szkoda tylko, że za tak małą pojemność płacimy prawie 20 zł, ale jestem w stanie to przeboleć dla tak cudownego zapachu. Mogliby stworzyć większą wersję tych perfum. Zakochałam się w tym zapachu chyba na zawsze.
Cena: 19 zł 



Przy okazji zapraszam do przeczytania na prawdę świetnego postu na temat peelingów:

http://hushaaabye.blogspot.com/2016/03/czy-twoj-peeling-zagraza-srodowisku-i.html



Copyright © Lightside , Blogger