19 grudnia

Grudniowy Shinybox 2018 Shiny Christmas


Mój pierwszy w życiu Shinbox - zadowolenie czy porażka? Osoby, które obserwują mnie na Instagramie już wczoraj widziały zawartość boxa oraz moje ogólne zdanie na ten temat. W tym miesiącu była promocja na grudzień, można było zamówić subskrypcje, a przy tym te pudełko za połowę standardowej ceny, czyli 25 zł. Następne pudełka w standardowej cenie 49 zł. 


Na święta spodziewałam się zdecydowanie czegoś lepszego. Kosmetyki średnie moim zdaniem do takiego pudełka. Powinno się pojawiać raczej coś nowego, czego nie miałyśmy jeszcze okazji sprawdzić. I okej, może ktoś nie trafił nigdy na żaden taki produkt, ale chodzi mi o to, że nie ma tu nic ciekawego. Zwykły tonik jakich jest wszędzie mnóstwo, tani cień, który kolorem nie zachwyca, jakiś lek na pryszcze... Jedynie co to szampon i odżywka się przydadzą, idealny rozmiar na jakiś wyjazd, a Glow Primer Joko to też coś czego nigdy nie miałam okazji spróbować. No i jeszcze maseczka totalna porażka, ale o tym na końcu.


Zacznijmy od tego, że tego zestawu w ogóle nie ma na ulotce dołączonej do pudełka. Zapewne dorzucili je z poprzednich pudełek. Trochę szkoda, bo na ulotce jest szampon firmy, której jeszcze nigdy nie używałam. Ale tak jak wspomniałam wyżej na pewno zużyje te produkty, bo pojemnościowo są idealne na podróż. Bardzo ładnie pachną, kiedyś miałam produkty z tej firmy i średnio się polubiliśmy, ale spróbujemy jeszcze raz ;)


Tonik jak tonik, nic w nim specjalnego. Od jakiegoś czasu używam zamiast toniku wody różanej, więc nie wiem czy go zużyję. Fajnie, że firma nie testuje kosmetyków na zwierzętach.


Ten cień totalnie mi nie podpasował. Zazwyczaj nie używam w ogóle cieni do oczu, a jak już mnie najdzie na malowanie się to są to kolory kremowe, brązowe lub ogólnie w ciepłej kolorystyce i przede wszystkim widoczne. Ten to cień numer 01, jest on lekko błyszczący i lekko widoczny na skórze. Na pewno wiele osób używa takich cieni, ale niestety nie ja i mi się nie przyda.


Baza rozświetlająca od Joko to dla mnie coś nowego. W sumie to nigdy nie używałam żadnej bazy pod makijaż, bo po prostu nie używam podkładów i nie mam takiej potrzeby. Numer produktu to 200, w opakowaniu jest dosyć ciemny i wydaje się mieć złotą poświatę. Jednak nałożony i roztarty na skórze jest bardziej srebrny. Jak na razie mam do niego mieszane uczucia, momentami ten błysk wygląda bardziej jakby skóra była sucha niż rozświetlona, ale jeszcze nie wszystko stracone. 




Żel punktowy na trądzik, hmm.. sama nie wiem co mam na jego temat napisać. Na zmiany na skórze staram się rozważnie dobierać różne kosmetyki/preparaty. Raczej chodzę do dermatologa, gdy coś mi nie pasuje, a na zwyczajne krosty na twarzy używam niezastąpionej maści cynkowej. Nie sądzę, że przyda mi się ten kosmetyk/lek (nawet nie wiem jak to nazwać). Ale może osoby, które dostały te pudełko i które borykają się z ciężkim do zwalczenia lekkimi produktami trądzikiem, będą zadowolone. Dodatkowo, na kartce w pudełku jest napisane, że jest to produkt pełnowymiarowy i kosztuje 50 zł. Serio? Od razu to sprawdziłam w internecie no, bo bez przesady z tą ceną. Wszędzie cena wynosi około 30 zł, można go kupić nawet za niecałe 24 zł. Ja nie wiem skąd wzięli taką cenę tym bardziej, że na moim kartoniku jest napisane "Próbka bezpłatna. Nie do sprzedaży" i kupując jakiś produkt hurtowo, na pewno nie mają najwyższej ceny. Jeżeli go w ogóle kupili, a nie dostali jako bezpłatną próbkę.


To jest hit tego pudełka. Oczywiście: "hit". Wybaczcie, że w takim stanie już pokazuję tę maseczkę, po prostu nie mogłam się już doczekać, aż jej użyję, bo jeszcze nie miałam okazji używać maski z węglem. A więc pierwsze co to zapach tej maseczki to jak mój chłopak określił - jakbym piła kilka dni. Przy nakładaniu jej tak dawała alkoholem, że musiałam wstrzymywać oddech i łzawiły mi oczy. Po kilku minutach od nałożenia ja już nie wyczuwałam zapachu natomiast inne osoby nadal go czuły. Nałożyłam maseczkę tylko na strefę T i po jej zdjęciu miałam tam po prostu suchą skórę. Nic się nie zmieniło w kierunku pozytywnym, skóra nie była gładsza, miała nadal zaskórniki. Po prostu nie zrobiła nic dobrego, ale za to wysuszyła skórę. Jakby mi dali ją za darmo to byłabym z niej bardzo niezadowolona, a jedna taka maseczka kosztuje 4,50 zł.


Podsumowując, to jestem najbardziej zadowolona z pudełka, bo na pewno mi się do czegoś przyda, jest porządnie zrobione. Może wyślę w nim nagrody z rozdania dla Was, które niedługo planuję. W miarę okej wypadł szampon i odżywka i ciekawa jestem jest bazy rozświetlającej od Joko. Ja już anulowałam subskrypcję i na razie nie zamierzam do tego wrócić. Zamówiłam teraz tylko jedno pudełko wyprzedażowe i na tym koniec z ShinyBoxem. Teraz czekam aż będzie dostępne pudełko z naturalnymi kosmetykami i chyba na tym się skupię, bo z naturalnych kosmetyków jest wiele do odkrycia i wypróbowania.

A Wy co sądzicie o tym pudełku? Subskrybujecie ShinyBox? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Lightside , Blogger